czwartek, 27 lutego 2014

Róż? Róż!



Czy róż musi być słodki jak kilogram cukierków?! Zdecydowanie nie! Choć czasem jak widzę dziewczynki wystrojone od stóp do głów w „słodki” róż to faktycznie mnie mdli. Nie mam nic przeciwko- przecież każdy może ubierać dzieci wedle własnego uznania i gustu- ale mnie może się to nie podobać. Ma prawo, w końcu też mam swój gust…
Osobiście bardzo lubię różowy kolor. Zakładam zarówno córce jak i sobie różowy akcent. Moim ulubionym jest pudrowy róż, ale lubię też malinowy odcień. Pudrowy róż jest bardzo uniwersalnym kolorem więc łatwo połączyć go z innymi barwami, natomiast malinowy może być fajnym dodatkiem bądź przełamaniem dość nudnej czy stonowanej stylizacji.
Ponadto nie uważam, że róż zarezerwowany jest tylko dla dziewczynek. Moim zdaniem równie dobrze prezentuje się chłopiec np. w różowej pastelowej koszuli. Chociaż obserwując dzieci w różnych miejscach, placach zabaw, bawialniach to jednak róż przeważa w dziewczęcej garderobie. Mało tego- jeśli dziewczynka ubrana jest na granat, szarości od razu uznawana jest za chłopczyka. I nawet spineczki na główce nic nie dadzą…
Nie tak dawno byłam z Hanią w kawiarni, Hanula była ubrana w granatowe rajtuzki i granatową sukienkę. Podeszła do niej jakaś dziewczynka, a po chwili dołączyła jej mama i mówi: zostaw chłopczyka, widzisz, że się grzecznie bawi! Nie skomentowałam, nie poprawiłam, nie wytłumaczyłam, że to dziewczynka. W sumie w dzisiejszych czasach jest takie „równouprawnienie”, że przecież równie dobrze chłopiec może paradować w sukni… Hahaha ;)
A oto dowód, że róż nie musi być kiczowaty i ociekać słodyczą!










I kilka różowych gadżetów i akcentów z Hanulowego pokoiku:




środa, 19 lutego 2014

Dama!

Muszę przyznać, że mam w domu prawdziwą damę. Moja córka wyrasta na małą strojnisię, estetkę i elegantkę. Zamiłowanie do zegarków przerodziło się ostatnimi czasy w uwielbienie do torebek. Jak tylko zdoła „dorwać” moją torbę zaraz zarzuca ją na ramie i dumnie kroczy po mieszkaniu. Dodam, że torba snuję się za nią po podłodze, czasem zahaczy o krzesło, czasem zaklinuję się w przejściu torowanym przez Hanię…  Do tego wszystkiego uwielbia się stroić, obwiesza się łańcuszkami, naszyjnikami i od razu pędzi do lustra i tam wdzięczy się i przygląda. Już jakiś czas temu Hania zorientowała się, że ta „bliźniaczka z lustra” to ona sama. Kilkakrotnie w ciągu dnia podchodzi do lusterka stroi miny, głaszcze się po włosach, całuje… Widok jest bezcenny!
Obserwując córkę i widząc co sprawia jej przyjemność uszyłam jej własną, osobistą „mini torebkę”. Hania jak tylko torebka wyszła pod igły zabrała ją do pokoju. Włożyła do niej swój telefon (atrapę prawdziwego, którą dostała w salonie Play :D ).
A wczoraj po kąpieli musiałam założyć jej zegarek na rękę, na szyi zawiesiła sobie naszyjnik no i oczywiście na ramieniu wylądowała torebka. Nie zaprzeczycie chyba, że prawdziwa dama mi rośnie?!






czwartek, 13 lutego 2014

Blog ma rok!


Dokładnie wczoraj minął rok. Rok temu zdecydowałam, że założę bloga. Moim zdaniem jest to świetna pamiątka. Często "cofam" się wstecz i patrzę jak rośnie i zmienia się moja córka. Znając życie gdyby nie blog nie pamiętałabym dokładnej daty pierwszych samodzielnych kroków, pierwszego ząbka, pierwszego wypowiedzianego słowa "mama"...

Pozdrawiam ciepło wszystkich czytelników bloga hania-mania!!! Całusy!