Wiele osób zwłaszcza Mam po usłyszeniu opinii, że nie ma czegoś takiego jak „niejadek”
od razu się oburzy i stwierdzi, że jak to nie ma jak właśnie pod moim dachem
rośnie niejadek.
Często też słyszę, że nie powinnam komentować tego „zjawiska” bo przecież moja
Hania je ładnie, wszystko wcina więc co ja mogę na ten temat wiedzieć?! A
przecież można czytać wiele na ten temat, interesować się, śledzić fachową
literaturę nie tylko wówczas kiedy dotyka nas dany problem (choć znów będę
uparcie stawiać na tym, że „niejadki” nie istnieją i jest to wydumany problem
głównie przez rodziców!).
Moim zdaniem trzeba się najpierw zastanowić czy my jako rodzice, opiekunowie
zrobiliśmy wszystko żeby nasze dziecko zachęcić do jedzenia, próbowania nowych
smaków i czy wprowadziliśmy odpowiedni plan dnia?!
Czy nasze Dziecko posiada plan dnia?
Czy obiad jemy wspólnie z dzieckiem i uczymy go poprawnych nawyków?
Czy między posiłkami nie zajada się chrupkami, czekoladkami, cukierkami…?
A może mamy zbyt wygórowane oczekiwania
wobec ilości zjedzonego obiadu- może mierzymy dziecko swoją dorosłą miarą?
A nie oczekujemy przypadkiem, że po wypiciu szklanki gęstego soku marchwiowego zje
ładnie obiad?
Albo po wypiciu słodkiego kakao zje kolacje bądź śniadanie?
Zauważyłam, że nie rzadko dzieje się tak że rodzic jest tak „nakręcony”
niejedzeniem dziecka, że w ogóle nie widzi tego ile faktycznie potrafi
pochłonąć nasza pociecha. Skoro dziecko nie chce jeść musiał zostać popełniony
gdzieś błąd- bo niejadki się nie rodzą!
I szczerze mówiąc szlag mnie trafia jak ktoś mi mówi, że ja mam szczęście, że
urodziło mi się dziecko grzeczne, które śpi w nocy i pięknie wszystko je!
Przecież ja tyle pracy wkładam w to żeby tak właśnie było. I wcale nie jest tak
że mi się udało a innej matce nie… wszyscy mamy taką samą szanse tylko musimy
chcieć ją wykorzystać!
A na poparcie poniżej ciekawy artykuł, który znalazłam w sieci. Zresztą… wiele
tego na ten temat można znaleźć chociażby w Internecie.
„Nie próbujcie tego w domu- czyli jak stworzyć niejadka”
"Za
mamusię, za tatusia..." - byle zjadło do końca, żeby tylko talerz był
pusty. Karmimy na siłę, przekarmiamy, zamartwiamy się, a wszystko po to, żeby
dziecko więcej zjadło. A to prosta droga do zaburzeń odżywiania.
Nie chcesz,
żeby twoje dziecko było niejadkiem? Odpuść mu! To, ile nasze dziecko je, często
spędza nam sen z powiek, szczególnie, kiedy uważamy, że je za mało. Nadmierny
apetyt nie wywołuje zazwyczaj takiego niepokoju jak jego brak. To błąd, ale to
właśnie niejadkami martwimy się najbardziej. Sięgamy po cały arsenał sposobów
na nakłonienie dziecka do jedzenia, odwiedzamy specjalistów, opracowujemy strategie
i powoli odchodzimy od zmysłów.
Co zje dzisiaj? Całą zupkę czy znowu odmówi otwarcia buzi? Nasze życie zaczyna
kręcić się wokół jedzenia. A to niedobrze, bo skupianie całej uwagi na tym, ile
dziecko zjada, to dobry sposób, by zwiększyć w nim niechęć do jedzenia i
wzmocnić zachowania, które będą się za nim ciągnąć przez całe życie.
Jak nie prośbą, to groźbą
Do zachowań, które mogą wzmocnić - a nawet obudzić - w dziecku niechęć do
jedzenia, możemy zaliczyć karmienie na siłę, straszenie dziecka powtarzaniem
"jak nie zjesz wszystkiego to nie odejdziesz od stołu; nie dostaniesz
deseru itd.". Mówienie rzeczy w stylu "mamusia tak się napracowała, a
ty teraz nie chcesz tego zjeść i mamusi jest przykro" to nic innego jak szantaż
emocjonalny. Ewa Ulrich-Zalęska, psycholog z Centrum Probalans, podkreśla: -
Tak negatywne emocje nie zachęcą dziecka do jedzenia. Wywołują złość i poczucie
winy - mówi.
Internautka mama-ola na pytanie "Czy karmić na siłę?" zadane przez
inną użytkowniczkę forum, odpowiada krótko: "Szanuj bliźniego swego jak
siebie samego". Warto się nad tą myślą pochylić, a kiedy następnym razem
odczujemy pokusę, by nakarmić na siłę naszego niejadka, przypomnijmy sobie
słowa Agnieszki Stein z artykułu w magazynie "Dziecko":
"Doświadczenie kilkulatka, który musi wepchnąć do buzi coś, czego tam nie
chce włożyć, a potem jeszcze to przełknąć, można porównać wręcz do przemocy
seksualnej, która w podobny sposób narusza granice ciała małego człowieka.
Walka o każdy kęs powoduje, że dziecko zaczyna postrzegać relację z dorosłym
nie jako bezpieczną i przyjemną, ale jako próbę sił. Karmione na siłę dziecko
przestaje odczuwać głód. Posiłek nie jest już sposobem na zaspokojenie jego
potrzeb fizjologicznych, lecz staje się sposobem walki o własną autonomię. Trwa
swoista próba sił między dzieckiem a dorosłym, a wzajemne relacje są źródłem
napięcia i stresu".
"Za mamusię, za tatusia, za ciocię Irenkę"
Może więc uciec się do starych sprawdzonych sposobów, które wydają się mniej
inwazyjne i nie noszą cech zastraszania czy szantażu? Te wszystkie "za
mamusię, za tatusia", "leci samolot", odwracanie uwagi od
jedzenia, włączanie bajek na czas obiadu? Niestety, te metody też nie zasługują
na pochwałę: - Jest to po pierwsze niedopuszczenie dziecka do skonfrontowania
się z uczuciem głodu i odebranie mu możliwości świadomego zaspokojenia tego
uczucia - tłumaczy Ewa Ulrich-Załęska. - Zdrowy człowiek odczuwa fizjologiczny
głód i w świadomy sposób go zaspokaja. Zależy nam na tym by dzieci nie nabrały
nieprawidłowych nawyków, np. zaspokajania innych uczuć właśnie spożywaniem
pokarmów.
Częste zabawianie dziecka w czasie jedzenia czy puszczanie mu podczas posiłku
telewizji to pułapka. Ani się spostrzeżemy, a dziecko nie będzie umiało zjeść
obiadu czy kolacji bez oglądania bajki. Po jakimś czasie oglądanie telewizji
zacznie mu się kojarzyć z jedzeniem. Zabawianie przy jedzeniu, karmienie na
siłę albo odwracanie uwagi, żeby nakarmić dziecko - to wszystko może spowodować
zaburzenia odżywiania: od anoreksji, bulimii aż po zajadanie stresu,
negatywnych emocji, a nawet - paradoksalnie, wszak mowa o niejadkach - do
otyłości.
Wie o tym dorotakatarzyna, która napisała na forum emama: "Mama mnie
futrowała aż do wymiotów. Rozepchała mi żołądek i potem zdziwienie, że tyle
jem. Siostra znalazła lepszy sposób - zamiast połykać, trzymała w buzi
jedzenie. Tylko zęby ma w kiepskim stanie, ale figurę udało jej się
zachować...Teraz też widzę wokoło sporo 'niejadków', które kochające babcie i
mamusie tuczą na siłę. I już widać, jak wyrastają z nich grube dzieci. A ja
wychodzę z założenia, że dziecko wie, ile mu jedzenia potrzeba" - pisze
internautka.
Jedzenie = miłość
To, czy nasze dziecko zjada wystarczające ilości jedzenia, często zajmuje nas
nawet bardziej niż to, czy jest ono dla niego odpowiednie, dobrej jakości itd.
Mamy tendencję do koncentrowania się na jedzeniu dziecka, bo - jak zauważa Ewa
Ulrich-Załęska - w naszej kulturze karmienie jest nie tylko dostarczeniem
pokarmu, ale i informacją o uczuciach. - Karmiąc karmimy nie tylko ciało - mówi
psycholog. - Tak naprawdę rodziny od dawien dawna spotykały się przy stołach.
Jedzenie było trudne do zdobycia, więc taki posiłek to była jednocześnie
informacja: dbam o rodzinę, bo ją karmię. Myślę, że to nadal gdzieś w nas
dźwięczy. Trudno przecież dyskutować z emocjami - zauważa.
Karmienie dziecka to także forma nawiązywania więzi z dzieckiem, któremu wraz z
pokarmem dajemy nasze uczucie. Przygotowany posiłek jest wyrazem naszej troski,
nic więc dziwnego, że zajmuje tyle miejsca w naszych myślach. Musimy jednak
zachować ostrożność. - Dzieci zalewane takimi emocjami rodziców, często
wybierają przestrzeń, w której mogą powiedzieć "nie". Często jest to
właśnie jedzenie - tłumaczy Ewa Ulrich-Załęska. - To ich sposób, żeby pokazać
swoją tożsamość. Tak poszukują wolności - wyjaśnia.
O krok od załamania
Dziecięcą niechęć do jedzenia często odbieramy jako zachowania wymierzone
przeciwko nam. Doskonale świadczą o tym wypowiedzi użytkowników naszych forów
internetowych, tak jak te słowa internautki alcawik: "Problem w tym, że
starszy syn w ogóle nie chce mi nic jeść". To częsty sposób myślenia o
niejadkach: one nam nie chcą jeść. alcawik kontynuuje swoją opowieść na
forum Wychowanie: "Prośby ani groźby na nic mój krzyk na nic się nie zdają
Już nie wiem co mam robić. Błagam o pomoc, bo moje cierpliwość się już kończy,
a nie chcę by syn posiłki kojarzył z wiecznym krzykiem i ze stresem z jego
strony, bo nie powiem, że nie zdarza mi się czasem, że na niego fuknę".
Jeśli pojawia się krzyk i groźby, możemy już mówić o przemocy względem dziecka.
- W takiej sytuacji powinniśmy się zastanowić, dlaczego robimy naszemu dziecku
coś niefajnego? - podpowiada Ewa Ulrich-Załęska. - Może to nasze złe
doświadczenia, nadmierny lęk o dziecko, może słyszymy od babci czy cioci, że
złe z nas mamy, bo nasze dzieci nie chcą jeść?
Brakiem apetytu swojego dziecka zamartwia się także martini-7: "Pewnie
temat przewinął się tu nie raz, nie mam siły szukać, jestem krok od
załamania... Jestem bardzo zmęczona, wiem, że nie zagłodzi się (chyba), ale
stresuje mnie to okropnie (...) ostatnio jestem strzępkiem nerwów, znowu pory
posiłków kojarzyć zaczynają mi się z koszmarem. Ma ktoś jakąś złotą
radę?".
Takiej rady mamie martwiącej się niejadkiem udziela kkaska123 "Nie
przejmuj się po prostu tym jedzeniem, bo oszalejesz. Ja również w tym temacie
dużo przeszłam i dzisiaj jestem w pełni przekonana, że najważniejszą zasadą, co
do jedzenia naszych dzieci jest: dziecko mające dostęp do jedzenia na pewno się
nie zagłodzi. Nie chce jeść, niech nie je. Nie zjadł obiadu, następnym
posiłkiem jest podwieczorek czy kolacja, i się nie stresuj. Zje - dobrze, nie
zje - też dobrze. Konsekwentnie, stanowczo i bez nerwów. Im bardziej tobie
zależy, tym bardziej on to wyczuwa i nic z tego nie wynika. (...)Uśmiechnij się
i ciesz się macierzyństwem, zamiast stresować niejedzeniem".
Nie zagłodzi się!
Oczywiście może zdarzyć się tak, że dziecko ma słaby apetyt, bo jest chore.
Dlatego najlepiej zrobić mu badania: sprawdzić, czy nie ma niedokrwistości, wad
lub infekcji układu moczowego. Należy wykluczyć m.in. refluks, nietolerancję
pokarmową, alergię, nadmiar witaminy D. Konieczne badania zleci lekarz. Jeśli
dziecko jest zdrowe (a tak jest najczęściej) i jego niewielki apetyt nie ma też
podłoża psychicznego (potrzeba zwrócenia na siebie uwagi, próba przejęcia
kontroli, czy tzw. anoreksja niemowlęca i dziecięca), możemy spokojnie założyć,
że to jego indywidualna cecha.
Jeśli na dodatek rodzice są szczupli, jest duża szansa, że słaby przyrost masy
ciała jest cechą dziedziczną. Spytajmy dziadków o nasz apetyt w dzieciństwie,
nie karmy na siłę, odpuśćmy dziecku i cieszmy się macierzyństwem. Lekarze
podkreślają przecież, że zdrowe dziecko się nie zagłodzi.
Kto wie, może jeśli przestaniemy ciągle mówić i myśleć o apetycie naszego
dziecka, ono po prostu zacznie jeść? A już na pewno będzie mieć wtedy większe
szanse na polubienie jedzenia! I o to właśnie chodzi: posiłki powinny być
przyjemnością, a nie źródłem przymusu i stresu. Także dla dziecka! (źródło: Internet).